Zawodnicy MKS-u Korsze sprawili miłą niespodziankę swoim kibicom, pokonując na własnym stadionie Mamry Giżycko 2:0. Obie bramki padły w drugiej części spotkania. Na prowadzenie zespół MKS-u wyszedł po fantastycznym strzale Patryka Harasima w 55 minucie meczu. Wynik spotkania pięć minut później po składnej akcji ustalił Piotr Trafarski.
MKS Korsze - Mamry Giżycko 2:0 (0:0)
Patryk Harasim 55', Piotr Trafarski 60'
MKS: Dawid Zięba - Rafał Solecki, Piotr Sawicki, Aleksander Lipowski, Dawid Gwizdek - Paweł Flis (90' Ignacy Bukowski), Jacek Miłek (67' Krzysztof Piwiwszkis), Patryk Jędrzejewski (66' Mariusz Gąsiorowski), Patryk Harasim (60' Kamil Synowczyk), Paweł Sawicki (85' Paweł Bociej) - Piotr Trafarski (70' Mateusz Cyliński)
Początek spotkania to bez wątpienia przewaga gości, którzy od pierwszego gwizdka "rzucili" się do ataków. W ciągu pierwszych dwóch minut przyjezdni mieli na swoim koncie wykonane już trzy rzuty rożne, które jednak nie przyniosły zamierzanego efektu. Z każdą minutą nasi zawodnicy coraz lepiej odnajdywali się na boisku, jednak pod polem karnym gości brakowało przede wszystkim dokładności i precyzji w najważniejszych momentach. Od pierwszych minut dużo roboty pod swoją bramką miał Dawid Zięba, jednak z każdej groźnej sytuacji wychodził obronną ręką. Po pierwszych trzech kwadransach gry zawodnicy schodzili do szatni przy wyniku 0:0. Duża w tym zasługa na pewno naszego golkipera, ale trzeba przyznać, że goście zasłużyli minimum na dwie bramki.
Na drugą połowę wyszliśmy bez zmian kadrowych, jednak z jeszcze większym nastawieniem na wywalczenie trzech punktów. Sygnał do tego dał Patryk Harasim w 55 minucie. Z prawej strony idealnie na nogę Patryka dośrodkował Paweł Sawicki, a ten posłał piłkę w długi róg bramki strzeżonej przez Kamila Murawskiego. Bramkarzowi Mamr pozostało tylko odprowadzenie piłki wzrokiem do siatki, a naszemu zespołowi radość z objęcia prowadzenia. Chwilę później, a dokładniej w 60 minucie Murawski znowu musiał wyciągać piłkę z bramki, ale tym razem za sprawą Piotra Trafarskiego. "Puniek" dostał podanie od Pawła Flisa, znalazł się sam na sam z bramkarzem przyjezdnych, i strzałem "z czuba" umieścił piłkę po krótkim rogu. Mamry nie mając już nic do stracenia, strasznie się "odkryły". Niestety pomimo wielu dobrych sytuacji z naszej stronie, wynik nie uległ już zmianie. Mamry w drugiej połowie miały wielki problem z przedostaniem się w nasze pole karne i gdyby nie stałe fragmenty gry to Dawid Zięba byłby bezrobotny.
Niewykorzystane sytuacje się mszczą i to było dzisiaj znakomicie widoczne. Gdyby Mamry na przerwę schodziły z zaliczką dwóch - trzech bramek, to ten mecz mógłby być już zakończony. Naszym zawodnikom na pewno ciężko byłoby odrobić taką stratę. Patrząc na drugą odsłonę cieszą dwie zdobyte bramki z naszej strony, jednak brakuje jeszcze cierpliwości, dokładności i wykończenia akcji, które ostatecznie "dobiłyby" przeciwnika.